Krzysztof Olewnik był przekonany, że zostanie uwolniony
Pochodzący z Drobina Ireneusz P., ps. Bokser, Bokserek, w pierwszym procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczył się w latach 2007-2008, był jednym z 11 oskarżonych. Został wówczas skazany przez płocki Sąd Okręgowy na karę łączną 14 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu kary 12 lat.
Obecnie Ireneusz P. zeznaje jako świadek w drugim procesie związanym z porwaniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika, który toczy się przed płockim Sądem Okręgowym od marca 2022 r. Akt oskarżenia w tej sprawie wobec pięciu osób, w tym Jacka K., bliskiego znajomego i wspólnika uprowadzonego, sporządził oddział Prokuratury Krajowej w Krakowie.
W piątek, w szóstym dniu swych zeznań, Ireneusz P. powiedział, że Krzysztof Olewnik, który po odebraniu okupu w lipcu 2003 r. nadal był przetrzymywany przez porywaczy, "psychicznie był nastawiony, że wyjdzie, bo Franiewski pokazał mu pieniądze, że zostały zapłacone". Świadek wyjaśnił, że pieniądze z okupu, które przekazała rodzina Olewników, szef grupy porywaczy pokazał uprowadzonemu na działce w Kałuszynie (Mazowieckie), gdzie był on wtedy jeszcze więziony - w piwnicy domu, przykuty za szyję łańcuchami do ściany.
"Muszę iść mu pokazać, że zapłacili" - miał, według Ireneusza P., powiedzieć Franiewski. Tłumaczył, że Krzysztof Olewnik zostanie wypuszczony po przeniesieniu w inne miejsce, aby w tym czasie w domu na działce w Kałuszynie przeprowadzić remont, zacierając wszystkie ślady przetrzymywania tam porwanego. Na pytanie sądu, dlaczego Ireneusz P. nie mówił o tym wcześniej w swych zeznaniach, które składa od kilku dni, przy czym dotyczyły one m.in. okupu, odpowiedział on: "nie wiem".
Po tym, jak w nocy z 26 na 27 października 2001 r. Krzysztof Olewnik został uprowadzony z własnego domu pod Drobinem, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, Krzysztof Olewnik został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan, gdzie przed śmiercią był więziony w zakupionym specjalnie szambie, zakopanym w ziemi, w którym także był przykuty łańcuchami. Zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.
Zeznając w piątek przed sądem Ireneusz P. stwierdził, że "u Franiewskiego pojawiła się panika", gdy w programie telewizyjnym "997" pokazano zdjęcia z monitoringu jednego z hipermarketów w Warszawie, gdzie w październiku 2001 r. szef grupy porywaczy kupował telefon komórkowy - program był emitowany w TVP w kwietniu 2003 r. Świadek powiedział, że po emisji tego programu "Franiewski stał się nerwowy i o wszystko miał pretensje". Przyznał jednocześnie, że między nim a Franiewskim zaczęło dochodzić do kłótni.
"Myśmy się ogólnie kłócili, że to tak długo trwa" - zeznał Ireneusz P. Po czym dodał, że "kłótnie były o wszystko". Podkreślił, że na skutek napiętych relacji z Franiewskim opuścił on działkę w Kałuszynie, gdzie wcześniej się ukrywał, pilnując jednocześnie Krzysztofa Olewnika. Świadek tłumaczył, że mógł już wtedy wrócić do Drobina, ponieważ okazało się, że pobity przez niego wcześniej mężczyzna ostatecznie nie obciążył go.
Ireneusz P. wyjaśnił też, iż ustalił wówczas z Franiewskim, że będzie dojeżdżał na działkę w Kałuszynie, aby na zmiany wraz z nim i Sławomirem Kościukiem pilnować Krzysztofa Olewnika, "po tygodniu każdy". Zaznaczył przy tym, że gdy pojawił się tam ponownie, ale w innym terminie niż uzgodniono uprzednio, został pobity przez Franiewskiego. Jak tłumaczył, powodem było to, że jego nieobecność trwała dłużej niż dwa tygodnie, w związku z czym Franiewski musiał go w tym czasie zastępować.
W trakcie wielowątkowego przesłuchania sąd wskazał na sprzeczność w postępowaniu porywaczy i zapytał Ireneusza P., jaki był cel przetrzymywania Krzysztofa Olewnika już po odebraniu okupu i przewożenia go w inne miejsce, aby zatrzeć ślady na działce w Kałuszynie, gdy przecież i w nowym miejscu więziony zostawiał ślady - jaki miał pomysł Franiewski, aby rozwiązać ten problem?
"Cel był taki, jak powiedziałem, ale teraz to mi się wydaje bez sensu" - odparł świadek. Dodał następnie, że "Franiewski początkowo nie mówił o szambie, ale o chałupie, żeby wynająć, a chałupę można podpalić i śladów by nie było".
Ireneusz P. wspomniał również, iż pojawił się pomysł, aby za Krzysztofa Olewnika wziąć drugi okup - miał o tym mówić Franiewski, planując, że odbierze pieniądze razem z Kościukiem. Świadek ocenił przy tym, że "we dwóch nie daliby rady". Zaznaczył jednocześnie, iż on sam nie zamierzał brać udziału w realizacji takiego planu, podobnie jak Robert Pazik, który w rozmowie z nim przyznał, że wie o pomyśle wzięcia drugiego okupu, ale też nie będzie w tym uczestniczył.
Jeszcze przed pierwszym procesem w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, w czerwcu 2007 r. Franiewski został znaleziony powieszony w celi Aresztu Śledczego w Olsztynie. Według ówczesnych ustaleń tamtejszej Prokuratury Okręgowej, był on szefem grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika. Z kolei po ogłoszeniu wyroku w pierwszym procesie, skazani wówczas na dożywocie Sławomir Kościuk z Warszawy oraz Robert Pazik z Drobina zostali znalezieni powieszeni w celach Zakładu Karnego w Płocku: Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r. Według ustaleń w pierwszym procesie, to właśnie Kościuk i Pazik mieli zabić Krzysztofa Olewnika.
Franiewski i Ireneusz P. poznali się w 1998 r., odbywając wyroki w płockim Zakładzie Karnym. To wówczas - jak przyznał Ireneusz P. podczas pierwszego postępowania sądowego - opowiadał on Franiewskiemu o rodzinie Olewników. Później okazało się, że na ofiarę porwania wybrano Krzysztofa Olewnika.
Na początku w 2003 r. rodzina Olewników otrzymała anonim, w którym wskazano właśnie Ireneusza P. oraz Pazika, jako uczestniczących w porwaniu. W anonimie przekazano też, że Krzysztof Olewnik był wówczas więziony przez porywaczy w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. Po zatrzymaniu w 2006 r. Ireneusz P. przyznał się do udziału w przetrzymywaniu uprowadzonego. W obecnym procesie zaprzeczył, aby brał udział w porwaniu. Potwierdził natomiast, że pilnował uprowadzonego, który był przetrzymywany w piwnicy domu na działce w Kałuszynie oraz że uczestniczył w podjęciu okupu.
Przed płockim Sądem Okręgowym Ireneusz P. zeznaje jako świadek chroniony. Podobnie jak w poprzednich dniach przesłuchania, które rozpoczęło się 6 września i potrwa do 22 września, także w piątek stawił się w specjalnej sali wyznaczonej na rozprawę poza głównym budynkiem sądu w asyście policji - ubrany był w sportowy podkoszulek, opięty na kamizelce kuloodpornej, w spodnie dresowe, miał też czarną kominiarkę i czarne okulary przeciwsłoneczne. Zeznania Ireneusza P. mają zostać wznowione 20 września.
W obecnym procesie przed płockim Sądem Okręgowym, główny oskarżony Jacek K. odpowiada za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz za udział we wzięciu przy użyciu przemocy, Krzysztofa Olewnika jako zakładnika i przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro. Według śledczych okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia. Podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 r., Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił, jako absurdalne.
Podobne zarzuty jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.
Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd, co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.
Akta postępowania, które toczy się przed płockim Sądem Okręgowym wraz z załącznikami, liczą ponad 400 tomów. Na obecnym etapie proces planowany jest do marca 2024 r.(PAP)
Autor: Michał Budkiewicz
mb/ jann/